,,Coś się kończy, coś się zaczyna"... cytat ten idealnie opisuje to co się ze mną dzieje. Ostatnimi chwilami życia pytałem siebie czemu zginąłem, czemu pojawiłem się w tym dziwnym świecie z samorozmnażającym się drzewem i z tamtym szkieletem? Wszystko co zobaczyłem i przeżyłem jest dla mnie jak jeden wielki pytajnik. Nie rozumiem co się dzieje, ale ja się przystosuje. Czuję, że leżę... ponownie. Otwieram oczy i widzę białość, jasność, biel.. Jest po prostu w cholerę biało. Gdzie ja jestem tym razem? No pomyśl stary gdzie możesz być po tym jak zostaniesz zabity. W centrum obsługi klienta na pewno się nie pojawisz.. chyba że w anielskim, ale w sumie to zależy od wyznania. Rozważania teologiczne odstawie sobie na później, teraz bardziej mnie obchodzi gdzie ja jestem do cholery?! Chwila, chwila a co z raną? Podciągam koszulkę, a tam co? Szrama na około 20 centymetrów... cholera... duży był ten miecz. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, przynajmniej w teorii żyję i mam się dobrze. Czas iść, czas coś zmienić, może gdzieś dojdę? Byle nie do lasu, on mnie przerażał. Idę, mam wrażenie, że coś mnie obserwuje... ponownie. Huj, huj oby to nie był znowu ten szkielet. Chwila, widzę coś.. w oddali mały, czarny punkt, nie umiem stwierdzić co to cholera, heh jak by to powiedział mój ulubiony bohater ,, Da piczku matteri" lub jakoś tak. Zaczyna mnie ogarniać smutek, ale czemu gościu?! Przecież przeżyłeś, niby to przetrwałem, ale czuję w kościach, że w moim życiu rozpoczyna się nowy, ciężki rozdział. Powoli zaczynam się zbliżać do punktu, jest to budowla i to jebitnie wielka. Ciekawe co to może być zamek? Miasto? Niebo? Piekło? Wejście do lasu? Pożyjemy zobaczymy. Jestem coraz bliżej zaagadkowego punktu na horyzoncie, jedną rzecz mogę stwierdzić na 100% jest to zamek. Ciekawe kto lub co w nim mieszka. Chociaż bardziej interesującą rzeczą jest zagadnienie bardzo łatwe do zadania, a mianowicie:
- Kto do jasnej cholery buduje zamek przy... niczym?!! Co to ma być?
Jak zwykle nic mi nie odpowiedziało, w sumie to i dobrze. Hmm ten tak zwany zamek bardziej przypomina kościół w stylu renesansowym. Małe okiennice, duże masywne drzwi i ściany. Pewnie w środku jest ciemno i... zamieram. Cholera czy ja słyszałem czyjeś kroki w środku?! Spokojnie, tylko spokojnie. Podchodzę powoli do drzwi, które nagle się otwierają. W środku jest zupełnie ciemno, a ja nie mam czym sobie oświetlić. Wybieraj Marku, albo wchodzisz do środka, albo idziesz przed siebie... w pustkę... ja chcę do domu. Do ciepłego, przyjemnego i bezpiecznego domu z kochającą rodziną... której nie mam. Jebać wchodzę. Wszedłem.
Witam was drodzy czytelnicy!! Wybaczcie ostry poślizg czasowy, ale brakowało weny (której tak czy owak nie było za wiele :/ ) napiszcie w komentarzach co sądzicie o tejże historii? Z góry dzięki. Niechaj Inkwizycja!! :D
Jestem mile zaskoczona. Czekam na kolejne wpisy 8)
OdpowiedzUsuńmajerinii.blogspot.com
Oj Słodziak ^^
OdpowiedzUsuń